Bomana, 2 grudnia 2020
„Tenkyu Tru” – w języku Pidgin znaczy po prostu „dziękuję bardzo”. No bo jak nie dziękować za prezent, który wysłaliście do nas na początku tego roku. Już myślałem, że go pandemia zatrzyma gdzieś po drodze, ale na szczęście udało się i paczki dotarły do nas w kwietniu. Wtedy było ciężko gdziekolwiek się ruszyć, bo wszystko było poodwoływane i pozamykane z powodu Covida. Na szczęście sytuacja się polepszyła i dzieciaki mogły wrócić do szkoły. Pozostało tylko wybrać szkołę, która dostanie od Was prezent. I tak, opatrznościowo los padł na szkołę podstawową w Brown River.
Brown River to wioska, która leży jakieś 30 kilometrów od Port Moresby, czyli stolicy Papui Nowej Gwinei. Jest tam kaplica, która należy do naszej parafii. Kaplica jest pod wezwaniem św. Małgorzaty Marii Aloqoque (tej swiętej, dzięki której mamy nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa). Szkoła, również nosi jej imię. Szkoła jest katolicka, ale to nie znaczy, że tylko katolicy się w niej uczą; są tam też Adwentyści, Zielonoświątkowcy, Luteranie i inni, których nazwy nie pamiętam – wszyscy chrześcijanie. Normalnie jest tam około 300 dzieci, ale w tym roku wielu rodziców w obawie przed Covidem nie wysłało dzieci do szkoły, więc jest nieco mniej.
Jak widzicie na zdjęciach daliśmy im nie tylko prezenty od was, które przyszły w paczkach pocztowych, ale też kilka innych rzeczy, które się przydają, a które kupiliśmy już tu na miejscu. Są to narzędzia do pracy. Ktoś pomyśli, „no dobra, jasna sprawa z grabiami, czy szpadlami, ale po co im maczety?” Już wyjaśniam. Maczetami nie tylko ścinają drzewa, ale też koszą trawę, plewią ogródki, no i niestety jak się pokłócą to używają ich jako „argumenty” w debacie...
Wcześniej dziecaki przynosiły do szkoły maczety, żeby sprzątać przy szkole (głównie wykosić trawę, która tu rośnie strasznie szybko), ale potem po szkole czasem dochodziło do różnych spięć i rodzice i nauczyciele zadecydowali, że dzieci nie mogą więcej przynosić maczet do szkoły. Dlatego, żeby pomóc rozwiązać problem zaproponowałem, że im pomożemy i kupimy dla nich te narzędzia, żeby były w szkole i były wydawane tylko na czas pracy a potem oddawane i trzymane w szkolnym kantorku. Oczywiście te narzędzia byłem w stanie kupić z pieniędzy, które dostałem od Was i Waszych rodziców. I za to też dziękuję.
Co do przyborów szkolnych, to zostały one podzielone i rozdane tym, którzy ich nie mieli. Część posłużyła jako nagrody dla najlepszych uczniów. A piłki i inne sportowe rzeczy od razu poszły w ruch 😊. Powiedzieli, że jeszcze nigdy coś takiego się im nie przydarzyło i że to naprawdę niesamowite zaskoczenie – niespodzianka („kirap nogut” w języku Pidgin).
W trakcie prezentowania opowiedziałem im o Was i Waszej inicjatywie, przetłumaczyłem list, który napisaliście (super pomysł!!!). Opowiedziałem trochę o Polsce i jak jest u nas w szkołach. A jak widzicie na zdjęciach nasze budynki szkolne znacznie się różnią i klasy wyglądają o niebo lepiej. Prosili mnie żeby Wam podziękować za Wasze dobre serca i takie wspaniałe pomysły. Bo może nie wiedzą, gdzie leży Polska, ale wiedzą że są tam wspaniali ludzie i dzieci, które chcą pomagać i myślą o innych; nawet jeśli oni są tak daleko, bo aż w Papui.
No i ja sam jestem z Was dumny, i chyba nawet z siebie, że jestem z Jaworznej; a właściwie z tego, że mogę powiedzieć, że jestem z tej samej Jaworznej, skąd tyle dobra dociera aż na Południowy Pacyfik; że skończyłem tą samą szkołę podstawową, która nauczyła mnie, że zawsze najważniejszy jest drugi człowiek i nadal tego uczy!
Jeszcze raz dziękuję Wam i przepraszam, że tak późno się zebrałem do napisania tego listu i wysłania zdjęć. Niech Wam Pan Bóg błogosławi ile wlezie! Trzymajcie się!
Marcin Wróbel CM